Wszyscy wesoło przywitali Thora.
Wówczas jakoś większość przestała tańczyć. Usiedli na kanapach. Nie było
zbytnio miejsca, więc najwygodniejsze siedzenia zajęła śmietanka towarzystwa -
starsi Avengersi. Inni stanęli gdzieś obok, przysunęli sobie krzesło lub po
prostu opierali się o kanapę. Jedynie Victoria przystanęła z boku, oparta o
ścianę. Miała świetny widok, a także wszystko słyszała.
Bożek opowiadał, co słychać u
niego i jego narzeczonej Jane. Co chwilę wybuchali śmiechem, przy okazji
wspominali dobre czasy, a także plany na przyszłość. Wreszcie Tony poruszył
wszystkim już bardzo dobrze znany temat.
- To co, Thorze? Sprawdzamy, czy
nowi członkowie są godni bycia Avengersami?
- Nie głupi pomysł. Zobaczymy,
kto taki nadaje się do tej roboty.
Wszyscy spojrzeli po sobie.
Natasha przewróciła oczami i wygodnie usadowiła się na fotelu. To może chwilę
potrwać. Thor położył swój sławetny młot na stole, rękojeścią ku górze. Steve
gestem ręki zachęcał wszystkich po kolei, aby spróbowali podnieść młot. Wanda
użyła nawet swojej mocy, lecz nic z tego nie wyniknęło. Każdy po kolei
próbował. Vision podszedł do młota uśmiechnięty. Przecież już dwa razy go
podniósł, walczył nim. Niby teraz miałoby być inaczej. Thor jakoś nie był
zadowolony, że powiększa się liczba osób, które będą wiedzieć, że ten
czerwonoskóry robo-człowiek potrafi unieść jego młot. I tym razem podniósł młot
bez najmniejszego oporu. Rogers i Tony spojrzeli po sobie z zniesmaczonymi
minami, ale ostatecznie nie skomentowali tego.
- No, Victoria. Teraz twoja
kolei - zagadnął Fury z uśmiechem na twarzy od przedstawienia Visiona.
- Nie, dziękuję, nie gustuję w
młotach.
- Tylko w ładnych facetach -
wtrąciła zamyślona Natasha, popijając drinkiem. Wszyscy zaśmiali się, a dziewczyna
przewróciła oczami z uśmieszkiem.
- Aa… To ja już wiem, dlaczego
ty nie chcesz go podnieść. Boisz się kompromitacji! - oskarżył ją Tony. - Boisz
się, że potem będę się z ciebie nabijał. Hahaha!
- A ty niby go podniosłeś? -
spytała, kładąc ręce na biodrach.
- On? Błagam cię! Przecież on
tak naprawdę nie ma siły w rękach. Za niego wszystko robi ten kostium. On co najwyżej to może swój tupecik podnieść - zaśmiał
się James. Kolejny wybuch śmiechu.
- Ech… No dobra. Ale sami
chcieliście - ostrzegła ich.
Victoria podeszła, odgarnęła
włosy do tyłu i jedną ręką chwyciła młot, niby od niechcenia. Legendarna broń
podniosła się bez najmniejszego oporu. Twarz Victorii ani razu nie skrzywiła
się w geście wkładania w to wielkiej siły. Zaczęła nim machać. Nawet podrzuciła
go do góry, zakręcił trzy obroty i ponownie wpadł w jej
ręce.
- Hm… Lekki, świetnie wyważony.
No kto by pomyślał? - i odłożyła go z powrotem.
Wszyscy wpatrywali się w nią jak
w cud świata. Zapanowała grobowa cisza. Wzruszyła tylko ramionami, a jej usta
uniosły się w przepraszającym uśmiechu.
- Jak tyś to zrobiła? - jako
pierwszy odzyskał głos Stark.
- To bardzo proste. Ja wiem kim jestem,
ale wy nie. Gdy się tego dowiecie, to zrozumiecie, jak to zrobiłam - i udała
się do swojego pokoju w podskokach.
Przez chwilę w pomieszczeniu
panowała grobowa cisza. Ktoś jednak musiał zacząć, a był nim właśnie Tony.
- Kto by się spodziewał, że ta
mała jest taka tajemnicza - oznajmił bardziej do siebie niżeli do innych,
jednak ta wypowiedź wzbudziła konwersacje w całym gronie. Każdy zaczął
wypowiadać się na temat Victorii.
Rozdział poprzedni: Rozdział I: Nowy członek
Rozdział następny: Rozdział III: Zapowiedź kłopotów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz